poniedziałek, 20 stycznia 2014

Prolog

Ze snu wyrwał mnie mój własny przenikliwy krzyk.  Leżałam w ogromnym łóżku, sama. Przez długą chwile wpatrywałam się w sufit, aż w końcu od tak z oczu wydostały mi się łzy, spadając  zmieszały  się z potem.  Gdy zamknęłam oczy pojawił się znowu jego obraz. Ciemne blond włosy, nieogarnięty zarost, goły tors i siniaki mieszające się z ranami przykrywające całe ciało. Jego nogi skrępowane były szorstkimi sznurami. Ręce skute łańcuchami które końce przyczepione były do ścian. Wybuchłam szlochem.  Byłam bezradna,  czułam jak z każdej strony przygniatają mnie ściany. Przytuliłam pościele pod którą leżeliśmy kiedyś razem. Jęknęłam. Minął niecały rok od pojmania mężczyzn z Legord, w licznej grupie pojmanych znajdował się mój narzeczony. Syn króla , następca trony i mój ukochany. Oczy piekły mnie od łez. 
-Edennil.- Pieszczotliwie wypowiedziałam jego imię w pustkę. Drzwi do komnaty zaskrzypiały i do pomieszczenia ze światłem wpadła dostojna Elfka. Schowałam się pod kołdrę udając że śpię. Moja niedoszła teściowa wyszarpała mnie z pościeli rzucając przed siebie na kolana. Jej twarz była sroga, pozbawiona emocji. Oczy stare, a włosy mocno spięte w koka. Szpiczaste uszy odstawały w zabawny sposób, zęby miała idealnie proste jak na elfa przystało. 
-Co to za dźwięki?- Zapytała dostojnie. Miałam spuchnięte oczy, policzki i smutną twarz, ale mój głos nadal miał w sobie dziecinną radość.
-Nie wiem.-Kobieta uderzyła mnie w twarz. Poczułam jak skóra spina się nieprzyjemnie. Coś we mnie pękło. Wstałam, kobieta zdziwiła się robiąc krok do tyłu. –Powiedziałam że nie wiem. – Kobieta była ode mnie wyższa o głowę, mimo to stałam godnie wyprostowana jak przystało na moją pozycje. – I proszę o opuszczenie moich komnat.- Kobieta szarpnęła mnie za włosy, wywracając na podłogę. Chciała zabić mnie wzrokiem.
-Nie pyskuj.- Wycedziła złowrogo prze zaciśnięte zęby.  Na korytarzu słychać było zbliżające się kroki. Niedoszła teściowa puściła mnie, i poprawiając swój nieskazitelny wygląd wyszła z moich komnat. Po długiej chwili wstałam z podłogi. Podeszłam do lustra, i zaczęłam sobie czesać włosy. Twarz miałam spuchniętą, długie blond włosy latały mi na wszystkie strony, oczy błyszczały od łez. Zachowywałam się jak lalka, pusta smutna lalka, bez cienia dawnej siebie.
-Anno!- Krzyknęłam w stronę uchylonych drzwi. Po niedługiej chwili wyłoniła się ludzka dziewczyna, o dojrzałych rysach i brązowych włosach.- Zamknij drzwi .- Poprosiłam. Dziewczyna wykonała moje polecenie, zbliżyła się do mnie. I ze smutkiem w głosie zapytała.
-Co się panience stało? Panienka Arrianna potrzebuje medyka!- Uciszyłam ją ruchem ręki. Podeszłam do niej.
-Potrzebuję twojej pomocy.- Anna spojrzała na mnie nie pewnie. Poznałam ją gdy skończyła 15 lat, od 20 lat służyła mi wiernie, wykonując każdą moją prośbę. Anna skinęła głową.- Muszę  znaleźć Edennila.-Anna chciała się wtrącić, ale zatrzymałam ją ruchem ręki. – Miałam wizje, jak go katują.
-Jak mam ci pomóc pani?- Wtrąciła się w końcu dziewczyna.
-Potrzebuję przewodnika po mglistej puszczy.
-Nie, nie potrzebuję pani przewodnika. Potrzebuję pani całej Armi.
-Jeśli uda mi się uwolnić jednego, inne elfki zrozumieją że jest nadzieja.- Chwilę milczałam, czekając na jej ruch. Jej zmarszczki z każdym rokiem stawały się coraz wydatniejsze. Bolało mnie że za niedługo będziemy musieli się pożegnać.- Masz kogoś takiego?

-Mój  brat jest… łowcą głów. Mogę do niego napisać.- Uściskałam ją mocno. Pachniała bezpieczeństwem i lasem,  zapachem za którym nie wiedziałam jeszcze jak  bardzo będę tęsknić.